Lęki
Dawno mnie tu nie było , ale to tylko dlatego że chorowałam tak strasznie, że siły brakło na cokolwiek innego niż leżenie w łóżku. Dzisiaj jestem już wypoczęta więc wzięłam się za pisanie tego co przeszłam przez ostatnie dni. Musze powiedzieć, że te święta nie były takie jak co roku, czyli miłe, pełne śmiechu, i ta awantura moich rodziców przed kolacją wigilijną też nie miała miejsca . Czułam, że coś wisi nad nami i tak właśnie było,dzieci które są zazwyczaj radosne były pełne obaw, a ja zestresowana czy wszystko pójdzie pięknie i fajnie. Niestety zmagałam sie od rana z rozterkami najstarszego siostrzenica, który świąt obchodzić nie chciał, który cały dzień powtarzał, że święta już go nie radują, wręcz przeciwnie boi sie tego, że mama znow bedzie piła i sie awanturowała z tatą , że znów zapuka do ich drzwi policja, że już mamie nie ufa, że nie chce jej widzieć, że po prostu lęk mu na tą radość nie pozwala. Strasznie starałam się nie płakać razem z nim, nie pokazywać mu, że ja też sie boje, bo przecież jestem ich poczuciem bezpieczeństwa, a wiec wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mu tłumaczyć, że przy nas im już nic złego sie nie stanie, że mama zawsze będzie jego mamą, że już jest na tyle duży by zaakceptować drogę swojej mamy i dać pozwolić sobie żyć, cieszyć sie tym co ma, bo przecież nabył nowe znajomości, w szkole idzie mu świetnie, a o grze z Ciocią i Wujkiem w 5 sekund nie wspomne bo zawsze nas ogrywa. Mocno go przytulałam i dalej mówiłam, że życie ma człowiek jedno i warto zwalczyć strach i iść do przodu, że ja też sie balam wziaść ich , a jednak miłość wygrała i w życiu nie chodzi o to aby dać wygrać lęką tylko trzeba walczyć o to co dla nas dobre i że przypomina dawną mnie która chciała zbawić swoją rodzine od złego, a zapomniała o sobie, aż w końcu zaczęłam walczyć sama ze sobą i dziś jestem w swoim domu, ze swoją rodziną i jestem szczęśliwa nie brakuje mi niczego i niczego nie żałuje. Ta rozmowa zmieniła jego myślenie, pojechał z nami do Cioci mojego kochanego i był zachwycony, potem do mojej mamy a jego babci , podzielił sie tam ze swoją mamą opłatkiem z miną obojętną i wiedzącą, że ona jest tu tylko pięć minut... A ja? Ja to ja... Nic mnie nie zdziwi już, matka dzieci w wigilię pokazała co dla niej jest ważniejsze, płacz trzy latka gdy wychodziła jej nie ruszył, zawiedzenie dziewięciolatka miała gdzieś... wyszła i do dziś sie nie odezwała, dlatego ja zaczynam chronić je bo mam dosyć łez dzieci przez nia wylane.. Zawiodła nie tylko je, ale i mnie. Moja nadzieja w nią nadal gdzieś jest, ale bardzo głęboko skryta, moja chęć pomocy jej już jest w innej formie... musi sama zwalczyć swoje demony ja mogę być tylko tarczą obronną dla chłopców i nią będę , czas pokaże co dla niej warte jest jej życie i życie jej dzieci. Dobranoc.